Kolejny upalny dzień dobiega końca.A my zamiast wędrować w stronę posłanego łóżka,zaczynamy buszować.Pod wieczór zaczyna robić się nieco chłodniej,wydaje mi się ,że nadciąga burza jak wczorajszej nocy.Gosia bardzo nie lubi jak grzmi i błyska się .Wskoczyła wczoraj do łóżka i mocno wtulała się w PT i ani na chwilę nie chciała puścić.Teraz snuje się zmęczona po całym upalnym dniu z kąta w kąt,ale ani myśli o spaniu.Kaja jak zwykle o tej godzinie,już dawno śpi.Strasznie wymęczyły ją dziś ząbki,wkładała całe piąstki do buzi, bardzo grymasząc.I w dodatku ten upał...PT po serii niefortunnych wydarzeń,zasponsorował nam,a właściwie Gosi mały wodny raj 'na tarasie'.Teraz muszę cały czas mieć oko na drzwi z tarasu,bo wystarczy chwila nieuwagi i już słychać piski i pluskanie wody.Zakup dmuchanego basenu to strzał w dychę,kupa radochy, trochę ochłody i super zabawa w jednym.Maniuś jak wcześniej nie był skłonny do kąpieli,tak od zeszłych wakacji,dzięki Babci J zamienił się w PŁYWAKA SZUWARKA.Najchętniej nie wychodziłaby z wody,z jedną małą uwagą---> nie moczymy włosów,to to nie,ale wszystko inne bardzo proszę.Zastanawiałam się kiedy może znudzić się takie buszowanie w basenie,jak się okazuje nawet maksymalnie pomarszczone stopy,rączki w rezultacie gęsia skórka,to żaden problem.Tak więc z wody wychodzimy z krzykiem i łzami jak grochy.PT czego można było się spodziewać,też udawał wieloryba,i o dziwo basen przetrwał :P
Pierwsze wodowanie,jak widać wyżej odbyło się w malutkim różowym baseniku,przeznaczonym w dniu zakupu tylko do zabawy w kolorowych kuleczkach,jeszcze jak Gosia była taka malutka malutka i tyle co zaczęła siadać.Jednakże rozmiar basenu i ilość chętnychma a właściwie ich rozmiar,skłonił do zakupu czegoś większego.Tak więc PT sprytem wyrwał się z domowych obowiązków,i zafundował sobie wycieczkę,na którą nawet nie myślał o zabraniu NAS i upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu.Pojawił się basen,w którym Gosia wykąpała wszystko co było możliwe,wraz z gumowymi kaczuchami,konikami ponny,żabą do płukania włosów jak i akcesoriami przelewowymi typu plastikowe nakrętki.Z czego ,te ostatnie w kontakcie z gołą stopą nie były raczej, miłą niespodzianką :)
Podczas gdy Gosia pluskała wszystko i wszystkich wodą z basenu,Kaja leżakowała podjadając pierwszą zupkę kalafiorową,prosto z butelki.Nawet nasz pływak skusił się na degustację,w wyniku czego,butelka szybko była pusta ku zdziwieniu Kajtuśki,której bardzo posmakowało poznawanie nowych smaków w porcjach ,pilnie kontrolowanych moim okiem.Ale oczywiście póki co nic nie zastąpi cycusia,zawsze ciepłe,w każdym miejscu i na zawołanie.
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen