Sonntag, 21. Juli 2013

Na jagody...








Dzisiejsza niedziela upłynęła wśród zapachu świeżych jagód,kuszących jagodowych pierożków,ciast i koktajli.Kilka dni wcześniej,przechodząc obok tablicy ogłoszeń,napotkałam na plakat zapraszający na III Bieszczadzkie Święto Jagody w Dwerniku.Tak więc dziś nieco ospale,zapakowaliśmy wszystkie rzeczy potrzebne i niepotrzebne do auta i wyruszyliśmy.Na miejscu,tłum ludzi,brak wolnego miejsca na pozostawienie auta,biegające roześmiane dzieci,ludowa kapela...stoiska ze smakołykami i regionalnymi wyrobami,ręcznie robione korale,zabawki...jago
dy i konie.Choć Pan T nie przepada za takiego typu imprezami w plenerze, dał się namówić w nadziei na jagodowe pierożki...niestety,zbyt wielu chętnych i nie zostało nic.Tak więc zamiast pierożków była domowa szarlotka i oczywiście perły na dzisiejszych stołach,jagody w kruszonce,które nawet posmakowały Kai.





Dzisiejsza niedziela upłynęła wśród zapachu świeżych jagód,kuszących jagodowych pierożków,ciast i koktajli.Kilka dni wcześniej,przechodząc obok tablicy ogłoszeń,napotkałam na plakat zapraszający na III Bieszczadzkie Święto Jagody w Dwerniku.Tak więc dziś nieco ospale,zapakowaliśmy wszystkie rzeczy potrzebne i niepotrzebne do auta i wyruszyliśmy.Na miejscu,tłum ludzi,brak wolnego miejsca na pozostawienie auta,biegające roześmiane dzieci,ludowa kapela...stoiska ze smakołykami i regionalnymi wyrobami,ręcznie robione korale,zabawki...jagody i konie.Choć Pan T nie przepada za takiego typu imprezami w plenerze, dał się namówić w nadziei na jagodowe pierożki...niestety,zbyt wielu chętnych i nie zostało nic.Tak więc zamiast pierożków była domowa szarlotka i oczywiście perły na dzisiejszych stołach,jagody w kruszonce,które nawet posmakowały Kai.


 A my z Gosią,cóż znalazłyśmy też coś dla siebie.Zaraz jak tylko dotarliśmy,ruszyłam między stragany w poszukiwaniu czarów powstałych w rękach gospodyń.Do naszego zacnego grona dołączył miś zrobiony na drutach w kolorach tęczy,o wdzięcznym imieniu  Stefcio (nadanym przez Pana T). Właśnie śpi słodko ułożony przez Gosię w gondoli młodszej siostry,nakryty kapką z turkusową sową.A dla mnie, tzn dla nas na spółkę z Gosią oczywiście jagodowe korale robione na szydełku...śliczne!Szkoda tylko,że nie w komplecie z kolczykami,ale przemawiały do mnie,tak więc nie mogłam odmówić.



Gosia tańcowała z nowo poznanymi koleżankami przy ludowej muzyce,podskakiwała,uśmiechała się..kręciła kółeczka i wiele jeszcze by pisać,i zapewne długo nie schodziłaby z parkietu,gdyby nie ubrane wcześniej Kubusie Kaloszki,którym nie w parze było tańcować.Tak więc z parkietu,zawędrowałyśmy do namiotu gdzie pędzelki i farbki zapraszały do malowania gipsowych figurek.Wybrałyśmy kurkę.I o to mój mały malarz z zapałem pomalował jej kolorowe piórka.Moja duma!




Tuż nad Bugiem, z lewej strony,
Stoi wielki bór zielony.
Noc go kryje skrzydłem kruczem,
Świt otwiera srebrnym kluczem,
A zachodu łuna złota
Zatrzaskuje jasne wrota.
Nikt wam tego nie opowie,
Moje panie i panowie,
Jakie tam ogromne drzewa,
Ile ptaszyn na nich śpiewa,
Jakie kwiatków cudne rody,
Jakie modre w strugach wody,
Jak dąb w szumach z wichrem gada,
Jakie bajki opowiada!
                                        M.Konopnicka

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen