Donnerstag, 14. März 2013

Herbatka nieco inaczej...



Wczoraj, tuż przed południem Gosia usadowiła wygodnie swoich przyjaciół, malutkie wiklinowe krzesełko z lawendowym kocykiem zajęła Lala znad Renu,nieco dalej bo ,po przeciwnej stronie stolika rozsiadł się, wygodnie Skrzydlaty * Skrzydlaty to pluszowy różowy miś ,który postanowił zostać Aniołkiem. Dokładnie nie wiadomo z jakiego powodu,tuż po rozpoczęciu przyjęcia wylądował wśród barwnych poduszek,ale sądzę ,że zajął miejsce samej Gospodyni,w wyniku czego musiał pocieszył się rolą obserwatora.W tle muzyka, stukot gołych stópek o podłogę..przez okno dostają się malutkie promyki,ledwo widocznego słonka.W pokoju magia..do moich uszu dobiega rozmowa, choć nie słyszę co odpowiada Lala znad Renu,to rozmowa wydaje się całkiem interesująca choć,jestem w stanie zrozumieć tylko kilka słów.Nieśmiałe proszę..


 


Naiwnie myślałam, że przyjęcie herbatkowe odbywała się, że tak powiem na sucho, jednak ciekawość wzięła górę,w chwili gdy ton rozmowy nieco ucichł,a w tle rozległ się nietypowy dźwięk . nie wytrzymałam..Zakradłam  się podpatrzeć i w razie czego interweniować,bo kto ma dzieci zrozumie ,że chwila ciszy..głuchej ciszy oznacza tarapaty.Ku mojemu zdziwieniu nikt nie uległ urazowi,wszyscy na swoich miejscach,meble i pokój cały...Po pierwszych oględzinach stanu rzeczy,moje oczy zwróciły się bacznie na Gospodynię całego przyjęcia,która tak zaangażowana  swoją rolą, stojąc plecami do mnie,nawet nie spostrzegła ,że jestem tuż za nią.A na stoliku..podawanie herbatki z kubusiowej butelki wprost do miniaturowych,czerwonych FILIŻANEK w białe kropeczki.Gwiazdkowy serwis herbatkowy od Mikołaja o imieniu babcia Jagoda,zaczął królować na stoliku,bawiąc nie tylko Gospodynię ale też mnie...sama chętnie przestawiam je ,ilekroć przecieram blat stolika.







Chwyciłam do rąk aparat..starałam się złapać każdą chwilę,najmniejszy szczegół.Teraz gdy przeglądam te zdjęcia,na twarzy maluje się uśmiech,jednocześnie świadomość krzyczy,że czas tak szybko przelatuje przez palce.



Jeszcze nie tak dawno,smacznie spała w wózku...a dziś wydaje własne przyjęcie.I nawet fakt, że owa herbatka ,rozlana  dosłownie wszędzie,nie przyćmi dobrej zabawy.




Podczas gdy w pokoju obok odbywało się przyjęcie przy fioletowym stoliczku,Kaja bacznie obserwowała otaczający ją różnymi rzeczami pokoik.Leżąc w łóżeczku dla Lal,które zrobiłam kilka dni temu  * przerabiając ławkę ze schowkiem z orzecha, zdumiona widokiem nowego przyjaciela,szeroko otworzyła oczka.Nowy przyjaciel,a właściwie dwóch nowych przyjaciół, mieszka teraz obok wielkiego drewnianego łóżka,w nieco mniejszym łóżeczku dla Lal,gdzie Gosia podwędziła kwiatową poduszkę ,dekorując im  łóżeczko.






Gosia czasem zapomina  o tym, że już sięga prawie głową ponad stół i podobnie jak jej młodsza siostra,też zajęła wygodne miejsce obok Zajączków i siostry.Nie byłoby w tym nic dziwnego,gdyby nie to, że najwyraźniej łóżeczkiem zostały obdarowane tylko Zajączki,troskliwa jak dotąd siostra,usiłowała pozbyć się GABARYTU zbędnego...




zdziwiona Kaja,tylko zagruchotała jak gołąb.A może i włoski trochę stanęły jej dęba :))


Wczoraj również,udało mi się zaprowadzić ład i porządek w mojej małej pracowni.Teraz wszystko ma swoje miejsce,ładnie dekorując małe pomieszczenie z oknem dachowym,tuż przy regale z bajkami dziewczyn,gdzie historii i pomysłów bez liku.Wszystko bardzo fajnie i w ciepłych kolorach,jednak dziś po przebudzeniu, musiałam kilka razy przetrzeć oczy,gdyż nie dowierzałam.Obraz za oknem....biało,biało,jeszcze raz biało.A przecie jeszcze wczoraj,ptaki wesoło ćwierkały i słonko wkradało się do pomieszczeń,i zaczynało robić się zielono.Wróciła...Znowu..ZIMA po pachy.


 

Porządek miejmy nadzieję utrzyma się tym razem nieco dłużej,choć z pomocą Gosi niczego nie można przewidzieć..Dziś jej oczy błyszczą,choć widzę w nich psoty to hipnotyzują ,czarując wszystkie niecne uczynki.






Choć guziki rozpoczęły już wędrówkę w nieznane,i odnajdą się w najmniej oczekiwanym momencie,dzięki bosej stopie,wstając rankiem z łóżka,to reszta dalej grzecznie na swoim miejscu. Przeglądając znalazłam zrobione kilka dni temu,wiosenne...ciepłe,na przekór pogodzie zza okien.
A z dołu dobiegają dźwięki miksera,w całym domu czuć pieczone jabłka z cynamonem i unoszące się ciepło z piekarnika.Ciepły jabłecznik..gorąca kąpiel,zapewne nie samotnie ale w towarzystwie Gosi,która właśnie walczy z guzikami u ogrodniczek Peter Rabbit. Czapeczka Kaji uszyta jako wzór,jeszcze jak dokuczała mi kopniakami,wiercąc się w brzuszku.













                                              kamila












Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen